czwartek, 4 lipca 2013

mój świat znów runął....

Dopiero co udało mi się pozbierać po chorobie męża, choć już od dłuższego czasu jest wszystko oki. I chemioterapię się skończyły, i moje samotne dni z maleńkim niemowlakiem, i mąż wrócił do pracy. Minął rok spokojnego życia, spokojnego tyle o ile, ale bez ciągłego myślenia co powie onkolog na kolejnej wizycie męża. A czemu??? bo dowiedzieliśmy się, że mók kochany tata ma nowotwór. Jak to usłyszałam to ścięło mnie z nóg... pierwsze co pomyślałam.... Czemu znów my??? znów to samo się zacznie...
ale jestem dobrej mysli tak jak wtedy gdy chodziło o mojego męża...
zawsze byłam optymistką... i teraz też nią jestem... choć serce mi się kroi i łzy lęcą z oczu...
wiem, że przez to przejdziemy bo jesteśmy kochającą się rodziną, a tatę wspieramy z całego serca...

poniedziałek, 17 czerwca 2013

ciasto truskawkowe

Dzień dobry,

obiecałam wczoraj dodać przepis na ciasto truskawkowe... a że obietnic zawsze dotrzymuje więc jestem... ( póki mój synek jeszcze słodko śpi)

Składniki:

ciasto:

3 szklanki mąki tortowej
6 żółtek
1,5 kostki margaryny
2łyżeczki cukru pudru
0,5 opakowania proszku do pieczenia

Mąkę wraz z proszkiem do pieczenia przesiej na stolnicę, posiekaj z margaryną, dodaj  żółtka, cukier puder i zagnieść ciasto. 1/3 ciasta schowaj do zamrażalki, a pozostałą wyłóż na blachę ( u mnie o wymiarach 25x40).

Na ciasto wyłóż truskawki ( to w zależności kto jak lubi, ale u mnie było ich ok. 0,5 kg) umyte, od szypułkowane i pokrojone na pół.

Na truskaweczki zetrzyj połowę z ciasta, które włożyłaś do zamrażalnika.

A teraz pora na piankę.

A oto składniki na wierzch piankowy:

6 białek
1 szklanka cukru kryształu ( możecie dać więcej o ile lubicie bardziej słodkie ciasta, ja dałam nie cała szklankę, a i tak wyszedł fajnie słodki w połączeniu z truskaweczkami)
3 łyżki mąki ziemniaczanej

Białka ubij z cukrem na sztywno, pod koniec dodaj mąkę ziemniaczaną i wymieszaj.
Tak przygotowaną masę wyłóż na truskawki i zetrzyj pozostała część ciasta.

Włóż do piekarnika nagrzanego do 170 stopni i piec przez 40- 60 minut.( ja piekłam 50 minut).



Zachęcam więc do pieczenia i kombinowania w kuchni co ja osobiście bardzo lubię.

niedziela, 16 czerwca 2013

truskawkowe słodkości

Witam kochani, dzisiaj troszkę świątecznie. Ato dlatego, że mam dziś urodzinki. Od kilku już dni rozmyślałam o tym jaki był ten rok...? Co się w moim życiu zmieniło??? hmmm chyba niewiele... ale zmieniłam się troszkę ja sama... przez sytuacje rodzinną stałam się silną osobą, w której drzemie wrażliwa kobietka chcąca być cudowną żoną, kochajacą mamą i dobrym człowiekiem. Najważniejsze jest to, że rok temu o tej porze nosiłam jeszcze pod serduszkiem mojego dzidziusia, a dziś mam go przed sobą i serce me się raduje gdy patrzę na coraz to nowsze jego poczynania:) choć boję się o niego niesłychanie bo obija się o wszystko to wiem, że w ten sposób poznaje świat:) jestem zatem dumną mamuśką:)

Pędzę do niego bo właśnie się obudził;)

Aha zapomniałabym o truskawkowej słodkości jaką upiekłam wczoraj na dzień dzisiejszy:) ( jutro podam Wam na to pyszne ciasto przepis)

 
 
 
 
Częstujcie się kochani.
Smacznego:)
 
 
A i jeszcze przepyszny koktajl do popicia:) z truskaweczek i kiwi:)
 
 
Miłej niedzieli:)
 
Pozdrawiam

 

niedziela, 2 czerwca 2013

Smoki smoczki:)

Dziś wstałam rano i ku mojemu zdziwieniu nie padało już. Była to świetna wiadomość bo mogliśmy spełnić nasz plan związany z dniem dziecka... Z każdą chwila robiło się za oknem coraz ładniej, wyszło słoneczko i zrobiło się przyjemnie ciepło. Pojechaliśmy więc na rynek krakowski gdzie o godzinie 12 miała się rozpocząć Parada Smoków. Wszystko zaczęło się kilka minut po południu... Kacperek widząc coraz to piękniejsze i kolorowsze smoki cieszył się bardzo, rozrabiał na moich rękach niesłychanie... taką mu to sprawiło radochę... mimo iż jest jeszcze taki mały...

A oto fotorelacja z Parady jakże pięknych smoków ( było ich prawie 40):




 
A to smoki zrobione z butelek ( recykling rządzi)

 

 
A ten z wiór drzewnych


 
To zaś smoczyca krakowska:)

 
 
 
Poczułam się sama jak dziecko i z zachwytem patrzyłam na każdego kolejnego pojawiającego się SMOKA:). Najważniejsze, że Kacperek wydawał się być szczęśliwy:) śmiał się i rozrabiał na całego. Ale poza smokami jego uwagę przykłuła mała dziewczynka, którą zaczepiał. A ona zagłaskałaby mojego synka na amen. Z jej mamą strasznie się uśmiałyśmy:)
 
 Dzień spędzony miło i w rodzinnym gronie naszej trójcy:) Już czekamy na kolejną Paradę smoków za rok...


sobota, 1 czerwca 2013

Święto dzieciaków

Dziś 1 czerwca - Dzień Dziecka. Mój synek jest dzisiaj bardzo marudny, pewnie z powodu kiepskiej pogody, która popsuła wszystkie nasze plany związane z super zabawą na świeżym powietrzu. Plany poszły w las... ale dzień i tak udany... spędzony rodzinnie, a to dla nas najważniejsze. Może jutro będzie ładniej, bo chcieliśmy zabrać Kacperka na Paradę Smoków na rynek krakowski...

A wszystkim dzieciakom życzę wszystkiego co najlepsze, miłości, prawdziwych przyjaciół, mnóstwa uśmiechu, radości z każdego dnia, szczęścia, by w życiu spotkały ich tylko dobre rzeczy... a także zdrówka bo ono jest najważniejsze. Spełnienia marzeń dla Was kochane dzieciaki:)


 
 


Buziaki dla Wszystkich dzieci:*


wtorek, 28 maja 2013

moje pasje...

Ostatnio zamiast tworzyć jakieś "cudeńka" ujawniła się kolejna moja pasja - gotowanie. Uwielbiam to robić, ale i patrzeć jak inni, głównie mąż jedzą przygotowane przeze mnie potrawy z uśmiechem na buźce:).
Moją pasją, pierwszą i na wieki są kwiaty, których mam w domku sporo, głównie zielonych. Tęsknie za rodzinnym domkiem z ogródkiem i mnóstwem kwitnących, kolorowych kwiatków. Robię właśnie na balkonie taki mój mini ogródeczek... Z kwiatami, ziołami ( bazylią, szałwią, lubczykiem do rosołku:)... A i muszę się pochwalić, że mam pana pomidorka, a raczej dwóch panów pomidorów. Oczywiście mówię o roślinkach. Roślinki pochodzą z gospodarstwa moich rodziców. Są to pomidorki koktajlowe, które mogą rosnąć na balkonie. Czekam z utęsknieniem na owoce:) Tak więc mój balkonik jest już troszkę kolorowy i pięknie pachnący ziołami:) Aż pojawia się na mej buźce banan, bo tak się cieszę:).

A oto efekty pracy:) przyznam się Wam, że mimo iż jest to kilka roślinek zasadzonych to trochę to trwało bo miałam małego pomocnika, który wkładał rączki do ziemi. Bardzo mu się to zajęcie  podobało. Jak tatuś go zabrał to zaczął sie pisk...


 
A to mój mały zielnik:)
( troszkę się zdjęcie rozmazało, a to za sprawą wiatru, który strasznie dzisiaj wieje)

 
pani szałwia
 


 
pani bazylia i ...

 
i pan lubczyk

 
Mam jeszcze kilka pomysłów więc jak tylko wejdą w życie pokażę je Wam...
 

niedziela, 26 maja 2013

Dzień matki

Dzisiaj dzień mamy, więc wszystkim mamą składam z całego serca wszystkiego najlepszego:) mnóstwa uśmiechu i szczęścia:)

To święto dziś jest też moim małym świętem bo jestem mamą. Nigdy nie myślałam, że to taka ciężka praca na 24 h :) ale ile radości z posiadania takiego skarbu jakim są dzieci, w moim przypadku narazie jedno, ale mam nadzieję że to nie koniec:). Uśmiech mojego syneczka to dla mnie najpiękniejszy prezent w tym pięknym dniu, ale i każdego innego dnia pełnego śmiechu i łez.
Pamiętajmy o swoich mamach nie tylko dzisiaj, ale codziennie.



 
Miłego, słonecznego dnia.
 
 
 
 

czwartek, 11 kwietnia 2013

5 lat...

Dziś mija 5 lat od dnia gdy z mężem się poznaliśmy.Choć było różnie, spotkały nas złe chwile, bardzo ciężkie momenty naszego życia. Ale i  mnóstwo szczęścia i radości. Te złe chwile pokazały nam jak jesteśmy dla siebie ważni, jak wiele dla siebie znaczymy. Nasz związek powstał na mocnych fundamentach. Złe chwile mimo wszystko, mimo wielu łez, cierpienia pokazały nam, że ważna jest każda wspólnie spędzona chwila. Doświadczyliśmy na własnej skórze, że złe rzeczy potrafią bardzo zcementować nasz i tak silny związek. Radosne natomiast pokazały, ile mamy szczęścia. Najpiękniejszym momentem naszego wspólnego życia, myślę że mąż Tomek by się ze mną zgodził były narodziny naszego synka, tak długo przez nas oczekiwanego. Od dnia jego narodzin każdy kolejny dzień pokazuje nam jak cudownie jest tworzyć taką rodzinkę jaką tworzy nasza trójeczka. Każdy uśmiech Kacperka daje nam mnóstwo energii i bardzo cieszy:) Każde jego nowe poczynanie, które doświadczamy na codzień jest czymś cudownym. 9 miesięcy temu gdy wzięłam go pierwszy raz na rączki był taki malusieńki, a teraz gdy przeglądam jego ubranka z tamtego okresu i patrzę na niego pełzającego i stawiającego "pierwsze kroki" w raczkowaniu niedowierzam , że jest już takim małym, bardzo mądrym mężczyzną:) Jego obecność to również ogromna odpowiedzialność, ale ta jest czymś normalnym gdy posiada się dzieci. Myślę, że mimo wszystko sprawdzamy się w tej roli dobrze, może nawet bardzo dobrze.

Kocham Was moi mężczyzni kochani:)


A Wam kochani obserwatorzy i zaglądający tutaj życzę mnóstwa miłości
i miłego dzionka.

wtorek, 9 kwietnia 2013

hmm przytulanki z synusiem

Dziś postanowiłam pokazać Wam jak się przytulamy z moim skarbem. Kacperuś już był tak wykończony tym tuleniem z mamusią, że padł:)

 
Od razu robi się cieplutko na serduszku jak patrzę na mego szkraba:)
zwłaszcza, że za oknem znów pada, a nam marzy się już słoneczko i długie spacery do pobliskiego parku i huśtanie, które Kacperek uwielbia:)
 
mimo pogody pozdrawiam gorąco
 i życzę miłego dzionka
 

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

motto...

Wczoraj w chwili gdy udało mi się uspać po wielu próbach mojego ząbkującego syneczka włączyłam tv i właśnie leciał jakiś program, ale nie o nim chciałam Wam powiedzieć ale o tym co usłyszałam.
Pewna młoda dziewczyna wraz z mamą i bratem, widać że kochająca sie rodzinka ( która mimo wszystko bardzo dużo przeszła) założyła mały butik, który próbują rozkręcić. Na ścianie tego butiku przepiękne zdanie - motto:

"You can have anything you want
if you are willing to give up
the belif that you can't have it"
 
tzn:
 
"Możesz mieć wszystko czego chcesz
jeśli tylko porzucisz myśl o tym,
że to nie może być Twoje"
 
 
Jak to usłyszałam to pomyślałam sobie, że to tak piekne, że chciałabym się z tym motto utożsamić.
Na pewno zapamiętam je na bardzo długo:)
 
A drugie motto też bardzo życiowe i istnie dla mnie ciągłej optymistki i osoby mającej mnóstwo jeszcze niespełnionych marzeń:)
 
 
"The future belongs to these
who believe in their dreams"
 
tzn:
 
"Przyszłość zaczyna się dla tych, którzy wierzą w swoje marzenia"
 
 
Jednak to największe moje marzenie sie spełniło 9 miesięcy temu. Jestem od tamtej pory najszczęśliwszą mamą na świecie, bo mam ślicznego i zdrowego już synka:) nio i męża, który jest moim 2 skarbem. Kocham Was moi kochani Panowie.



różyczki metodą cukierkową

Witam,
ostatnio mnie tutaj nie było kilka dni, ale mój synek ząbkuje nio i chciał cały czas siedzieć u mamusi na kolankach bo tu najbezpieczniej:). Mam nadzieje, że wkrótce powstaną nowe prace bo pomysłów mam wiele, ale z wykonaniem ciężko. Zbliżaja się imieninki moich rodziców, dlatego postanowiłam zrobić coś z wikliny papierowej - może coś mi wyjdzie.

A dzisiaj chciałabym Wam pokazać pierwsze zrobione przeze mnie różyczki z krepy włoskiej. Ile sie natrudziłam by mi wyszły wiem tylko ja. Gdy pierwszy raz je zobaczyłam pomyślałam łatwizna, ale potem okazało się. że się ciut pomyliłam. Obejrzałam mnóstwo filmików, w których panie pokazywały tą technik, ale jak zabierałam się za zrobienie swojej róży klapa. Wtedy przyszło mi do głowy, że może ja to robię od złej strony bo jestem leworęczna. Nio i udało się. Jak zrobiłam pierwszą różyczkę cieszyłam się jak dziecko:) dosłownie:)

poniżej pokażę wam mój krótki kursik robienia róż metodą cukierkową od lewej strony

potrzebne będą:

krepa włoska
nożyczki
sznurek lub nitka

 
Jak już mamy materiały bierzemy sie do pracy. Bibułę tniemy na paski.
A potem zaczynamy zwijać robiąc najpierw trójkącik po lewej stronie u góry paska i zaczynamy zwijać bibułę jak papierek cukierka.
 
 




 
Gdy mamy już zwinięty caly pasek przechodzimy do zwijania go i tworzenia różyczki.



 
Związujemy utworzoną różyczkę sznurkiem lub nitką

 
i róża zrobione metodą cukierkową gotowa.
 
Moje różyczki może nie są jeszcze tak perfekcyjne, ale czas i robienie nowych czynią tworzącego perfekcjonistą.
 
pozdrawiam cieplutko

piątek, 29 marca 2013

Wesołych Świąt:)



 
Zdrowych, Wesołych Świąt Wielkanocnych
spędzonych w rodzinnym gronie rodziny i znajomych.
Pełnych szczęścia, uśmiechu i radości.
Wesołego Alleluja!!!
życzy
Gosieńka


święta już w progu...

Mimo, iż święta już w progu mojego domku, mnie cały czas przypominają się ubiegłe święta. Nie chciałabym pamiętać wszystkich tych myśli, które towarzyszyły mi kilka dni przed ubiegłymi świętami, to nie da sie o tym zapomnieć. Dziękuję Bogu, że dziś jest inaczej. Jestem szczęśliwa:) wtedy nie było mi do śmiechu. A dlaczego zapytacie??? bo właśnie wtedy dowiedzieliśmy się z mężem, że ma nowotwór. Byłam wtedy w ciąży, pełna szczęścia, radości a tu taka wiadomość, strącająca z nóg... Ile łez wylałam, wiem tylko ja sama... Pierwsze dni życia z tą informacją były koszmarem... gdy już zaakceptowaliśmy to co dał nam Bóg zaczęła się nasza walka o nasze wspólne dalsze życie... Zabieg, chemioterapia i ja z moim coraz większym brzuszkiem przychodząca do męża. Choć pod moim serduszkiem rósł najwiekszy dar od Boga to dostałam też najgorszy w postaci tej choroby. Ciągłe pocieszanie męża, który się poprostu załamał... nie wiem skąd ja czerpałam tą siłę... dziś z perspektywy czasu myślę, że dawała mi ją właśnie ciąża. Musiałam być silna za nas wszystkich, dla siebie, dla męża i dla mojego synka...
Dziś jesteśmy razem i cieszymy się z każdej wpólnej chwili razem...
 takie złe chwile bardzo pieczętują małżeństwo...
A dziś skąd czerpę siłę?? z każdego uśmiechu mojego synka Kacperka. Daje mi on ogrom energii do działania... Kocham Cię synku:)

niedziela, 10 marca 2013

kurczaczkowo:)




to moje kurczaki wielkanocne, które zrobiłam jakiś czas temu...
jestem zadowolona z efektu mojej pracy
 


Karczochowo...

Dzisiaj udało mi się zrobić jeszcze dwa jajka karczochowe zrobione troszkę inna techniką...
 

 
a tutaj widok jajeczka z boku...

 

Jajka wielkanocne...






 
a tutaj widok z góry


Mój pierwszy wpis

Witam,
Mam na imię Małgorzata, mieszkam w pięknym mieście, mieście królewskim :) czyli w Krakowie. Mam cudownego męża i największy ze skarbów - synka Kacperka, który wczoraj skończył 8 miesięcy. Czasu nie mam zbyt wiele, ale każdą wolną chwilę poświęcam swojej pasji jaką jest rękodzieło. Gdy zaglądam na różne blogi i zobaczę coś pięknego to od razu marzy mi się zrobienie czegoś równie pięknego. Ostatnio zobaczyłam różne cudeńka zrobione z wikliny papierowej. Nie mogłam oderwać wzroku.Dlatego już za jakiś czas pokażę coś zrobionego właśnie tą techniką.
Dziś natomiast zaprezentuję moje jajka karczochowe i kurczaki zrobione też tą metodą...